Rano wlazłam do stajni Star Horses, bo wybierałam się do Deandrei do Hammy na wspólny teren. Podeszłam do boksu Celine i podałam jej talarek marchewki. Założyłam jej kantar i wyciągnęłam na myjkę. Tam wyczyściłam kopyta, rozczesałam grzywę i ogon, parę razy przejechałam po siwym ciele zgrzebłem i odprowadziłam na chwilę do boksu. Zamknęłam i cały nasz sprzęt łącznie ze szczotkami wsadziłam do busa. Otworzyłam klapę przyczepy i poszłam po siwą. Dopięłam jakiś pasujący uwiąz do jej kantara, nałożyłam derkę i ochraniacze transportowe na nogi i ogon i wyprowadziłam arabkę ze stajni. Podeszłam z nią do przyczepy i sprawnie weszłyśmy do środka. Dałam jej marchewkę, przywiązałam, wszystko pozamykałam i wsiadłam za kierownicę. Kiedy wyjeżdżałam ze Star Horses była 9 rano. Na miejsce dotarłam po upływie 30 minut. Nie widziałam nikogo na podwórzu, zaparkowałam niedaleko kilku samochodów i wysiadłam. Rozejrzałam się dookoła, ładnie tu mają :3. Celine Dion głośno rżała z przyczepy, ale stwierdziłam, że najpierw rozejrzę się po okolicy i poszukam Hammy a dopiero potem po nią wrócę. A więc ruszyłam do stajni. Nie widząc tam Hammy, zadzwoniłam do niej i powiedziała że już biegnie do stajni. Poczekałam więc i podeszłam do boksu jej gniadosza. Koń stał spokojnie, a kiedy mnie zobaczył uniósł uszy i podszedł do drzwi boksu. Pogłaskałam go po łbie i nadeszła Hammy. Przywitałyśmy się i poszła ze mną po siwą. Celka była spokojna, więc już po chwili była na zewnątrz. Ciekawsko rozglądała się po Deandrei. - Ładnie tu macie - Powiedziałam zdejmując siwej ochraniacze transportowe, żeby mogła się łatwiej poruszać. Poszłyśmy do stajni gdzie uwiązałam Celine na myjce i poszłam po nasz sprzęt. Hammy wyprowadziła sobie Furka na myjkę obok. Celine wyciągnęła swój szczupakowaty łepek do gniadosza. Wyciągnęłam skrzynkę z kartonu i obie zaczęłyśmy czyścić naszych podopiecznych. Ja nie miałam dużo do roboty, większość zrobiłam jeszcze w SH. Derkę ładnie ułożyłam i wyciągnęłam ogłowie i nauszniki. Najpierw przy nausznikach kobyłka nieco zabierała głowę, ale była grzeczna. Potem założyłam ogłowie i pozapinałam wszystko. Hammy już skończyła czyścić Fuore Veyron'a. Ja nałożyłam na klacz siodło z czaprakiem i podkładką, zapięłam popręg na pierwszą dziurkę. Zawinęłam siwej owijki na czterech nogach i pogłaskałam po szyi. Założyłam kask, Hammy już się uporała z osiodłaniem i byłyśmy na tym samym poziomie. Wyszłyśmy przed stajnię i wpakowałyśmy zadki na konie. Hammy ustawiła się pierwsza bo ona lepiej znała okolicę. Pojechałyśmy najpierw przez las. Śnieg trzaskał pod kopytami i za ciepło nie było ale i tak przyjemnie. Ktoś kto byłby wtedy na spacerze mógłby się przestraszyć naszych głośnych śpiewów, rozmów i śmiechu ^-^. Furek jechał żwawo, Celine również. Nie trzeba było ich pobudzać, raczej trzymać by nie wyrwały galopem do przodu. Fuore był jednak opanowany i posłuszny, a więc siwa musiała się dostosować. Kiedy przejechałyśmy cały las, konie już ładnie się rozgrzały, żuły wędzidło i miały opuszczone łby. Zebrałyśmy wodze i ruszyłyśmy kłusem, co nasze konie przyjęły wesoło do wiadomości, bo dawno nie były w terenie, nie biegały dawno po śniegu, więc były wesolutkie :3. Pierwszym krokom kłusa towarzyszyły niskie bryknięcia, ledwie wyczuwalne. - Coś mi mówi że będziemy miały fajny galop :33! - Powiedziała Hammy, bo jej Furcio też się nieco rozszalał. Przez cały kłus trzeba było trzymać konie na wodzy, żeby nie zagalopowały. Zobaczyłyśmy most. Zwolniłyśmy konie do stępa, nie wiedząc jakie warunki na nim będą. Było ok, konie odpoczęły chwilę i znów zakłusowanie. Już nie brykały. Kilka razy przechodziłyśmy do stępa, żeby je trochę zmęczyć przejściami z kłusa do stępa i ze stępa do kłusa, a może raczej nas zmęczyć :3. Kiedy znów wjeżdżałyśmy do lasu, zakłusowałyśmy sobie, zrobiłyśmy większy odstęp i zagalopowałyśmy. Fuore tylko bryknął, ale siwej wyraźnie nie pasowało to, że nie jest na czole i nie prowadzi zastępu. Ustawiała się w bok i brykała, pędziła do przodu i znów brykała, ale potem przestała strzelać barany i tylko odstawiała się zadem na boki. Po paru minutach zwolniłyśmy do kłusa i do stępa, bo zrobiło się ślisko. Jechaliśmy bardzo powoli, a kiedy znów jechaliśmy po śniegu, znów zakłusowanie. Nie było odpowiednich warunków na galop, więc rozkłusowałyśmy sobie konie. One też już były zmęczone, więc gdy zobaczyłyśmy już budynek stajni konie były rozkłusowane i rozstępowane jak należy. W stajni rozsiodłałyśmy nasze rumaki i wstawiłam Celine w derce do jakiegoś wolnego boksu. Posprzątałam swoje rzeczy i poszłam z Hammy napić się herbaty. Pożegnałyśmy się i wprowadziłam siwą do przyczepy pojechałyśmy do SH. krokom kłusa towarzyszyły niskie bryknięcia, ledwie wyczuwalne. - Coś mi mówi że będziemy miały fajny galop :33! - Powiedziała Hammy, bo jej Furcio też się nieco rozszalał. Przez cały kłus trzeba było trzymać konie na wodzy, żeby nie zagalopowały. Zobaczyłyśmy most. Zwolniłyśmy konie do stępa, nie wiedząc jakie warunki na nim będą. Było ok, konie odpoczęły chwilę i znów zakłusowanie. Już nie brykały. Kilka razy przechodziłyśmy do stępa, żeby je trochę zmęczyć przejściami z kłusa do stępa i ze stępa do kłusa, a może raczej nas zmęczyć :3. Kiedy znów wjeżdżałyśmy do lasu, zakłusowałyśmy sobie, zrobiłyśmy większy odstęp i zagalopowałyśmy. Fuore tylko bryknął, ale siwej wyraźnie nie pasowało to, że nie jest na czole i nie prowadzi zastępu. Ustawiała się w bok i brykała, pędziła do przodu i znów brykała, ale potem przestała strzelać barany i tylko odstawiała się zadem na boki. Po paru minutach zwolniłyśmy do kłusa i do stępa, bo zrobiło się ślisko. Jechaliśmy bardzo powoli, a kiedy znów jechaliśmy po śniegu, znów zakłusowanie.
teren napisała Nautika
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz