Poszłam do Fuore, który aktualnie znajdował się na pastwichu razem z kolegami. No cóż cała trójeczka dobrze się dogadywała xD Podeszłam do hałaśliwej trójcy i przywitałam się z każdym po kolei. Wzięłam Fuore za kantarek i poszłam do stajni. W stajni przypiełam mu uwiąz i cały czas mówiąc do wałaszka zaczęłam go czyścić. Wyczyściłam mu sierść, wyczesałam grzywę i ogon, a następnie wyczyściłam mu kopytka. Gdy skończyłam odwiązałam go i poszliśmy na round-pena.
Postanowiłam go poćwiczyć metodą naturalną, aby mi zaufał. Gdy zamknęłam bramkę odpięłam mu uwiaz i odgoniłam od siebie. Wbiłam wzrok w jego o czy i z krzykiem trzasnęłam uwiązem o ziemię. Zdezorientowany Jaggy odskoczył ode mnie i parskając kłusował wokół ogrodzenia. Konik okrążył mnie parę razy, a ja cały czas patrzyłam prosto w jego oczy i nabierałam groźną postawę. Po paru kółkach Fuore nastawił wewnętrzne ucho w moim kierunku. W dalszym ciągu go odstraszałam. Następnie wałach zaczął jakby coś żuć i lizać. Znowu po paru kółkach konik zniżył głowę tak, że jego chrapy prawie muskały piach. W tym momencie obróciłam się do niego lekko bokiem i czekałam. Po chwili wachania koń do mnie podszedł. Pogłaskałam go po głowie i poszłam do ogrodzenia. Koń poszedł za mną. Pochodziliśmy sobie tak chwilę, po czym zatrzymałam się i podeszlam do niego. Pogłaskałam go po całym ciele i popodnosiłam nogi. Następnie wzięłam ogłowie, które wcześniej razem z siodłem położyłam obok bramy. Delikatnie zdjęłam mu kantarek i założyłam ogłowie. Fuore się nie bronił, więc wzięłam siodło (no i czaprak oczywiście xD) i delikatnie mu włożyłam na grzbiet. Podpięłam popręg. Następnie chwyciłam go za wodze i wyprowadziłam z round-penu. Poszliśmy na półhalę. Gdy byliśmy w środku pochodziłam z nim chwilę, żeby się przyzwyczaił do obiektu. Gdy się już do końca rozluźnił powoli na niego wsiadłam. Wałach automatycznie się spiął. Cały czas do niego cicho mówiłam. Poklepałam go i tak sobie chwilę postaliśmy. Gdy on się rozluźnił, dałam mu lekkiej łydki. On ruszył i stępowaliśmy sobie tak trochę na luźnej wodzy. Nie kierowałam nim, to on decydował, gdzie chce iść. Po jakiś 10 min trochę nadałam mu zakręty łydkami i dosiadem. Po kolejnych 10 min zebrałam wodze. I tak stopniowo on mnie akceptował. Po półgodzinie mogłam nim kierować, gdzie zechcę. Postanowiłam, że przejdziemy do kłusa. I znowu dałam mu luźnej wodzy i go stopniowo zbierałam, a on mnie stopniowo akceptował. Gdy już mogłam nim swobodnie kierować, a on był rozluźniony zaczęliśmy robić najpierw duże wolty, potem stopniowo coraz mniejsze, na obydwie strony. Fuore miał problem z dużymi kołami w lewo. Gubił kierunek. Nad tym trzeba popracować, zresztą zobaczymy jak będzie w galopie. Po kołach zrobiliśmy wężyki i zmiany kierunku przez przekątne i środek. Z tym nie było najgorzej. Przeszliśmy do galopu. Fuore galopował ładnie, ale specyficznie. Znowu powtórzyliśmy koła. Okazało się, że w galopie nie ma takiego dużego problemu z kołami na lewo, jak w kłusie. Nie gubił tak często rytmu i był bardziej przepuszczalny. Nie oznaczało to jednak, że tego rytmu wogóle nie gubił. Porobiliśmy jeszcze trochę zmian kierunku, ćwiczeń rozluźniających i wężyczków i najróżniejszych szlaczków. Gdy już Veyron był trochę zmęczony postanowiłam dać mu spokój. Przeszliśmy do kłusa i poćwiczyliśmy kłus swobodny i żucie z ręki. Fuore dobrze szedł i oddawał szyję, nie tracąc rytmu. Przeszliśmy do stępa. Stopniowo oddawałam mu wodze, a on stopniowo się jeszcze bardziej rozluźniał. Po piętnastu minutach zeszłam z niego i poklepałam go. Następnie poszliśmy do stajni, gdzie wyczyściłam go dokładnie, a potem wypuściłam spowrotem na pastwisko. Ogólnie trzeba poprawić skrętność ogiera. Koń przez całą jazdę tak naprawdę się nie rozluźnił, co może być problemem. Czasami słabo reagował na łydkę, jest trochę za bardzo przyzwyczajony do skręcania od wodzy i bata, a nie od łydki. Musimy poćwiczyć nad jego kłusem i rozluźnieniem. Ogólnie koń był trochę powolny i szedł ociężale. Musimy się jeszcze dogadać, ale mam nadzieję, że nam się to uda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz