► Z dniem 17.06.2013, po prawie rocznej przerwie, WSR Amarant powraca!
► Niedługo nadchodzi termin wyźrebienia się Damy.
► Fuore ma 3"*"! :)
niedziela, 13 maja 2012
FV - trening V
Pogoda była... mało zachęcająca, ale cóż. Trzeba było ruszyć Fuore i zacząć sezon. Weszłam więc do stajni i przywitałam się z ogierem, oczywiście pierwsze co to zaczął szuka gdzieś jakiejś marchewki, cukierka lub czegokolwiek. Żeby tylko zjeść! :) Dałam mu jabłko, które leżało na ławeczce przed boksem, a potem wyprowadziłam Furka na zewnątrz. Zabrałam się za dokładne czyszczenie. Zgrzebłem usunęłam zaklejki, a wilgotną szczotką wyszorowałam zabłocone nogi. Zaplotłam mu też ogon z grzywy zrobiłam siatkę. Ale mam przystojniaka w stajni ;) Zaniosłam sprzęt na plac do jazdy, a konia na samym kantarze zabrałam na kółko. Zaczęłam od lonżowania - po 10 minut stępa i kłusa. Póżniej bawiliśmy się na wolności. Na początek join up, żeby ogier się wygalopował i wybarankował. Oczywiście skorzystał z tego xD Następnie połączenie i chodzenie 'przy nodze'. Taa... w stępie jak najbardziej, konik zatrzymuje się i rusza niemal równo ze mną. W kłusie też jako tako chociaż próbuje wyprzedzać. A galopu nawet nie próbowałam, bo byłaby masakra ;P Za to udało nam się raz cofnąć, bo zwykle kiedy ja się Fuore robił zwrot i stawał ryjem do mnie. No ale wreszcie się oduczył. Potem ustępowanie od nacisku, co idzie prawie idealnie. Głowa, pierś, łopatka, zad - 1, 2 faza. No to zabieramy się do chodów bocznych. Zwroty na zadzie całkiem nieźle, ale musi być wyraźny impuls carrotem. Chód boczny 'ode mnie' dobrze, za to w moją stronę z oporem, ale też jako tako. Na koniec jeszcze jojo i jedno join up. Poszliśmy sobie na plac bez niczego, jak na wychowanego konia przystało xD Stał niespodziewanie grzecznie, gdy zakładałam mu ogłowie, siodło wszechstronne i owijki.
Wsiadłam i ruszyliśmy stępa na luźnej wodzy. Rozgrzewka pod siodłem była krótka, bo Veyron rozgrzał się już luzem. W stępie szybko przeszłam na kontakt, zrobiliśmy kilka kół, jakieś wolty, półwolty, wężyki. Szły w miarę nieźle, Fuore ładnie się wyginał tylko trochę wypadał łopatką. Ale po kilku minutach poprawiło się to. Później ustępowanie od łydki na bardzo dobry ;) Następnie ćwiczyliśmy zwrot na przodzie. Szczerze mówiąc były kompletnie so bani, musimy jeszcze trochę powiczyć z ziemi. Tak więc przećwiczyliśmy trochę cofania i ruszyliśmy kłusem. Kilka kółek na delikatnym kontakcie, potem zebrałam go i wyginałam w najróżniejsze kółka i inne takie. Pilnowałam odpowiedniego wygięcia i trzeba przyznać, że było całkiem dobrze. Potem przejścia. Zakłusowanie bardzo fajnie. Za to gdy chciałam zatrzymać go z kłusa, naparł na wędzidło i strzelił baranka. Narychmiast zrobiłam mu zgięcie boczne i wycofałam kilka kroków. Fuore miewa takie problemy i trzeba mu przypominać, że jeśli nie zareaguje na delikatny sygnał, zastosuję wobec niego mocniejszy. Za drugim razem gdy dałam mu sygnał do zatrzymania przyspieszył, więc zrobiłam to samo. Za trzecim razem zatrzymał się jak grzeczny konik. Poklepałam go w nagrodę i dałam chwilkę odpoczynku. Potem wróciliśmy do przejść i już nie było problemu. Zwalnianie i zatrzymywanie się bez zbytniego entuzjazmu, ale poprawne, za to przyspieszanie z dużym impulsem i energią. W takim razie możemy zagalopować. Przygotowałam się, że Furek przy pierwszym galopie zmieni się w kropkowaną, futrzastą kometę, ale o dziwo wystartował spokojnie i toczył się wolnym, luźnym galopikiem. Dałam mu sygnał do zrobienia koła i to był mój wielki błąd. Fuore schylił łeb do ziemi i ruszył przed siebie. Ledwo utrzymałam równowagę. Dałam Fuore z palcata w łopatkę, na co podniósł głowę, więc mogłam wprowadzić go na koło. Udało mi się zwolnić i całkiem zatrzymać. Ufff... Szczerze mówiąc już się przyzwyczaiłam do takich niespodzianek Łatka. Trudno, jeszcze raz. Zrobiliśmy zagalopowanie ze stój i wolniutkim, zebranym galopem zrobiliśmy ze dwa kółka. Potem kłus i to samo na drugą nogę. Dopiero potem pozwoliłam mu się lekko wyciągnąć, ale zawsze, gdy próbował wyskoczyć spod kontroli, robiłam ciasne kółko i już był spokój. Wreszcie Veyron się uspokoił. W takim razie możemy zaczynać pracę. Na początek galop po kole i po prostej na obie nogi. Później zmiany tempa, które szły raczej opornie, szczególnie zebranie chodu. Następnie zaczęliśmy uczyć się lotnej zmiany nogi. Narazie jesteśmy na etapie zebrany galop po kole na lewo, kilka kroków kłusa po prostej i zagalopowanie na koło na prawo. To już wychodzi nam całkiem nieźle, więc dziś wprowadziłam utrudnienie. Otóż galopujemy po protej, a nie po kołąch. Początkowo było kiepsko, bo Fuore notorycznie zamiast zagalopować na drugą nogę, znów wracał na tą samą. Jednak jak wiadomo trening czyni mistrza i po jakimś czasie całkiem nieźle zaczęło nam to wychodzić. W nagrodę Veyron dostał trochę wytchnienia, a ja ustawiłam koziołki i parkur klasy P, do 110cm. Ogierowi od razu się ryj ucieszył, jak zobaczył swoje ukochane skoki. Na pocztek kilka razy koziołki w kłusie. Całkiem nieźle, rytmicznie, ani jednego puknięcia. No to siup z kłusa na kopertę 70cm. Uuu, Fuore skoczył o jakieś dwa foule za wcześnie, ale cudem ani się nie zabił, ani nawet zrzutki nie miał. Czasami ten koń mnie zadziwia... Drugi najazd w skróconym kłusie i tym razem dobrze. No to cały parkur z galopu. Cały czas kontrolowałam ogiera, nie pozwalałam mu wybierać sobie tempa. Cóż, jak narazie to pod tym względem ja jestem mądrzejsza ;) W sumie całkiem dobrze mu szło, skakał pewnie, w dużym zapasem, nawet 110cm. Męczyłam się tylko, aby pilnować prostych najazdów i tempa. Przed przeszkodą zbierałam go, a na prostych odcinkach pozwalałam mu się wyciągnąć. Na 3 przejazdy 2 czysto, zero wyłamań i bardzo dobre czasy. Dałam Fuore trochę odpocząć, a sama ustawiłam 3 szeregi i dwie luźne przeszkody. Na początek zaatakowaliśmy dwie 100cm przeszkody na skok-wyskok. Za pierwszym i drugim razem Fuore wylądował zbyt daleko pierwszej przeszkody, w efekcie robiąc zrzutkę na drugiej, ale później skrócił wykrok i idealnie mieścił się w odległości. No to teraz drugi szereg - koperta 50cm, jedno foule, stacjonata 80cm, jedno foule, stacjonata 100cm. Tutaj Four od razu załapało co chodzi i spisywał się doskonale. Na koniec szereg czterech stacjonat 60cm w odległościach skok wyskok. Ufff mam nadzieję, że się nie zabijemy. Mocno zebrałam konia i wio! Aż czułam, jak Furek się skupił, chyba trochę wystraszył ale... poradził sobie! Pod koniec trochę się pogubił, ale udało mu się czysto zaliczyć cały szereg. Dostał porcję pieszczot i jeszcze raz. Tym razem już pewniej wystartował i pięknie zaliczył przeszkody. Mój dzielny konik ;) Chwila odpoczynku i bierzemy się za dwie luźne przeszkody, na początek stacjonata 120cm. Znów lekka konsternacja ze stony ogiera, ale lekka łydka i konio zebrał się w sobie. Trochę zbyt mocne wybicie do góry i w efekcie lądowanie zbyt blisko przeszkody, ale nieźle. Za drugim razem ciut lepiej. Za trzecim jeszcze lepiej. A za czwartym zrzutka. Dobra, dosyć. Mieliśmy jeszcze poskakać okser, ale chyba już starczy na dziś. Zrobiliśmy jeszcz rundkę na przeszkodach parkurowych - czysto, choć trochę za wolno i Fuore dwa razy zgubił rytm. Ale nie jest źle.
Koniec treningu. Zdjęłam ogierowi siodło, zmieniłam ogłowie na kantarek i ruszyliśmy na stępowo-oklepowy terenik wokół stajni. Fuore był zmęczony, bo szedł spokojnie z opuszczonym łebkiem. Jednak gdy kierowaliśmy się spowrotem zaczął ciągnąć do przodu. Na szczęście dodatliśmy do stajni zanim Veyron się rozochocił, bo jego bryki skończyłyby się dla mnie szybkim spotkaniem z ziemią :] Po powrocie zrobiłam Furkowi wcierkę rozgrzewającą, okryłam go derką stajenną i założyłam owijki. Veyron dostał porcję pieszczot i meszu ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz