► Z dniem 17.06.2013, po prawie rocznej przerwie, WSR Amarant powraca!

► Niedługo nadchodzi termin wyźrebienia się Damy.
► Fuore ma 3"*"! :)

poniedziałek, 14 maja 2012

Trening VI

Dzisiaj poszłam po Fuore na pastwisko. Spojrzał na mnie i wesoło podkłusował. Pogłaskałam go i dałam ogierowi marchewkę. Następnie zapięłam uwiąz przy jego lantarze i poszliśmy do stajni, gdzie przywiązałam Furka i poszłam do siodlarni po szczotki. Gdy przyszłam Veyron zdążył już przeżuć cały uwiąz i spróbować obrócić się wokół siebie. Gdy w końcu go ustawiłam zaczęłam go czyścić. Wyczyściłam mu sierść i włosy, a następnie kopytka. Gdy był już czysty poszłam po siodło i ogłowie. Przyniosłam cały sprzęt i powiesiłam na drzwiach od boksu. Zsunęłam znudzonemu Furkowi kantar na szyję i założyłam mu ogłowie, po czym założyłam mu siodełko. Poklepałam go, bo nie było aż tak źle i zdjęłam mu kantar, po czym chwyciłam wodze i poszliśmy na półhalę. Na miejscu podciągnęłam mu do końca popręg i dopasowałam sobie strzemiona, po czym wsiadłam na moje konisko, które na mój znak łdykami ruszyło do przodu. Zaczęliśmy sobie tak spokojnie stępować, ja co chwilę głaskałam Fuore, kładłam się na jego zad, przenosiłam nogi, tak, że raz siedziałam bokiem, a raz tyłem. Parę razy Fuore chciał się zatrzymać, ale poganiałam go, aż w końcu sam szedł, zrozumiał że ma iść, kiedy go nie zatrzymuję. Wróciłam do normalnej pozycji, włożyłam nogi w strzemiona, po czym dodałam mu trochę łdyki i ruszyliśmy żywszym stępem. Zrobiliśmy sobie raz po raz woltę, co chwilę zmniejszając jej średnicę, tak, że już robiliśmy zwroty w miejscu. Potem porobiliśmy jeszcze jakieś slalomiki, po czym popędziłam go do kłusa. Veyron ładnie dzisiaj chodził, na początku był znudzony i sflaczały, ale teraz się powoli już zbierał i zaczynał skupiać się nad tym, o co go proszę. Poklepałam go i znowu poćwiczyliśmy wolty, po czym slalomiki i zmiany kierunków przez przekątną i środek. Veyron nie był już taki sztywny, jak wtedy, kiedy do nas przyjechał, o wiele lepiej już mi się z nim pracuje, nie muszę mu wprost łamać żeber łydką, lepiej skręca, jest bardzij przepuszczalny i lepiej reaguje na sygnały, już nie podskakuje tak bardzo, ale czuję, że on może jeszcze lepiej to zrobić, że nie jest to szczyt jego możliwości. Ale to przyjdzie z czasem. Na razie zrobiliśmy sobie ćwiczenia rozciągające i rozluźniające w kłusie. Przeszliśmy do galopu i znowu porobiliśmy sobie moje ukochane ćwiczenia. Gdy ogier był już w pełni rozgrzany i rozciąnięty zaczęliśmy ćwiczyć elementy kl. L. Zatrzymałam go do kłusa i wjechaliśmy na środek, gdzie zatrzymałam go. No cóż, z tym było trochę ciężko, Furek zanim się zatrzymał, zrobił kilkanaście kroków stępem. Rozpędziłam go do galopu i znowu zachamowaliśmy do spokojnego kłusa. Potem na krótkiej ścianie zatrzymałam go. Znowu zrobił kilkanaście kroków, zanim się zatrzymał. Rozpędziłam go do kłusa i na przekątnej znowu go zatrzymałam. Tym razem było lepiej, bo Fuore zatrzymał się już po kilku krokach. Dobra pognałam go do galopu i wjechaliśmy na długą ścianę. Na środku zrobiliśmy woltę o średnicy 10 m. Wjechaliśmy spowrotem i wjechaliśmy na krótką ścianę, na której zrobiliśmy woltę o średnicy 20 m. Na narożniku wjechaliśmy na przekątną i zmieniliśmy nogę. Veyron zebrał się i starał się robić wszystko najlepiej. Na długiej ścianie zaczęłam wyciągać go w kłusie, tak, żeby jechał jak najszybciej. Potem na krótkiej zbierałam go i jechaliśmy takim wolniutkim kłusem. Na długiej ścianie znowu go rozpędziłam i zrobiłam mu niespodziankę, czyli go zahamowałam. Fuore na początku trochę się szarpał, ale potem sobie przypomniał, o co chodzi. Zatrzymał się ładnie, robiąc tylko trzy kroki stępem. Poklepałam go i znowu rozpędziłam do kłusa, w którym zrobiliśmy sobie wężyka, wzdłuż całej szerokości ujeżdżalni, ćwicząc przy okazji łydki i skręcanie od nich. Veyron już trochę się zmachał, więc zrobiliśmy sobie już tylko jedno kółko galopem, po czym zahamowałam go do stępu. Stopniowo go rozluźniałam i oddawałam mu wodze. Poklepałam go, po czym postępowaliśmy jeszcze przez jakieś 15 minut. W tym czasie znowu robiłam akrobacje na jego siodle, żeby go odczulić. Po tym czasie zachamowałam go i poklepałam, po czym zeszłam z niego i rozluźniłam mu popręg. Poszliśmy do stajni, gdzie przywiązałam go i zdjęłam mu cały sprzęt. Potem wyczyściłam go i wpuściłam spowrotem na pastwisko.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz