► Z dniem 17.06.2013, po prawie rocznej przerwie, WSR Amarant powraca!

► Niedługo nadchodzi termin wyźrebienia się Damy.
► Fuore ma 3"*"! :)

niedziela, 27 maja 2012

Trening VII - teren

Dzisiaj wzięłam Fuore na teren. Żadko jeździmy w tereny, więc stwierdziłam, że dzisiejszy będzie się ograniczał tylko do takiego małego spacerku, żeby go przyzwyczaić. Bo w sumie oprocz crossow to w tereny jeździmy bardzo rzadko. Poszłam po niego do stajni. Wyczyściłam go i ubrałam, a następnie wyprowadziłam go przed budynek i wsiadłam na niego. 
Fuore się trochę zdziwił, że nie idziemy na jakąś halę, ale ruszyliśmy sobie spokojnym stępem. Poklepałam go i gdy wyjechaliśmy poza tereny stajenne podciągnęłam mu popręg i zebrałam go trochę. Moja stajnia zbudowana jest jakieś 2 kilometry od małego miasteczka, które składa się z dwóch dzielnic. Tak więc Furek był przyzwyczajony do samochodów i ludzi, ale jednocześnie miał pod dostatkiem świeżego powietrza, a ja miałam blisko do sklepów. Zresztą i tak wszyscy uważali, że stajnia jest na jakims odludziu i pewnie żyjemy jak w dziczy, ale coż. ;) Miasteczko nazywa się Rodos, pech w tym, że żadnej wyspy greckiej ono nie przypomina. Gdy wjechaliśmy z Fuore na ulice, stworzyliśmy niezłą nowość. W końcu pierwszy raz wjeżdżaliśmy tak naprawdę do miasteczka, ludzie wyglądali z okien, a dzieci z rodzicami podbiegali ze wszystkich stron do konia. Trochę się głupio czułam, Fuore to nie przeszkadzało, wręcz się sam zbierał,żeby ładniej wyglądać i się popisać. Szkoda, że nikt nie wziął pod uwagę tego, że koń może nieźle dziecku zakopać. Całe szczęście Furek jest dosyć spokojny i przyzwyczajony do takich... akcji. No więc kiedy wreszcie przejechaliśmy przez całe miasto, co nie było trudne, jechaliśmy przez pola. Jako że miasteczko jest małe, oczywiście dużo ludzi żyje z rolnictwa. Po pokonaniu tych wszystkich pól, a było ich dosyć sporo, wjechaliśmy do naszego lasku, który był na północ, od naszego miasteczka. Stajnia leżała na południu. Minęliśmy jedno z jezior, bo mieliśmy ich sporo wokoło. Stwierdziłam, że trochę ten czas zleciał, bo już minęła godzina, a my szliśmy żwawym tempem, więc przeszliśmy jakieś 10 km. No dobra, popędziłam Fuore do kłusa i na rozwidleniu dróg zawróciliśmy, tak że teraz jechaliśmy naokoło miasta. Nagle z pola wyskoczył królik. Fuore, jako inteligentne stworzenie odskoczył na bok, ale nic poza tym. Poklepałam go, po czym pokłusowaliśmy sobie dalej. Stwierdziłam, że nie będziemy nic robić, bo chciałam go tylko sprawdzić w terenie. Wracaliśmy tak i wracaliśmy, co jakiś czas zmieniałam nogę, żeby mu nie przeciążyć tylko jednej, po czm, gdy zobaczyłam budynki stajenne zahamowałam go do stępa. Minęliśmy budynki i wjechaliśmy do stajni z drugiej strony. Gdy dojechaliśmy do budynku stajennego zahamowałam go i zsiadłam z niego. 
Rozluźniłam mu popręg, po czym wprowadziłam go do stajni, rozsiodłałam i wyczyściłam. Wpuściłam go do boksu. 
Furek ładnie się sprawował, niestraszył byle czym, w końcu jest doświadczonym koniskiem, a nie jakimś młokosem. Ten teren specjalnie zrobiłam taki spokojny, wręcz nudny, żeby Fuore się przyzwyczaił z otoczeniem. Nie mieliśmy problemów w mieście, na polach, ani w lesie. Myślę, że następny nasz teren mogę ze spokojem zrobić taki normalny, z dresażem, małymi skokami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz