Koń: *Dama z Łasiczką
Jeździec: Hammy
Data treningu: 06.07.2012 r.
Rodzaj treningu: ujeżdżenie kl. P
Miejsce treningu: czworobok
Godzina rozpoczecia: 18:00
Pogoda: pogoda "po burzy", ciepło - ale nie gorąco
Po sprawdzeniu pastwisk - i ogólnie - co u koni postanowiłam zająć się Damką. To, że klacz jest rebka, nie znaczy, że do końca ciąży musi stać w boksie lub na pastwisku. Nie jest kontuzjowana tylko oczekuje potomka, więc... Damka i Fuore stali w boksie.
Zabrałam więc klacz z zaprowadziłam ją na myjkę. Damulca wyczyściłam na błysk, założyłam ogłowie oraz siodło ujeżdżeniowe, zapięłam popręg, zawinęłam nogi w owijki. Nałożyłam kask, rękawiczki, do ręki wzięłam bat ujeżdżeniowy. Po "ubraniu" Damy zaprowadziłam ją na czworobok. Sprawdziłam popręg, który był nieco luźny, a że nie chciałam wylądować razem z siodłem pod brzuchem Damki, to podpięłam jeszcze o dziurkę. Wsiadłam ze schodków, po czym dopasowałam sobie strzemiona, usadowiłam się w siodle, wzięłam głęboki oddech na rozluźnienie. Dałam klaczy sygnał do stępa. Stępowałam bite 10 minut bez kontaktu, na luźnej wodzy, żywym tempem, zmieniając kierunek od czasu do czasu, aż klacz się rozgrzała. Zaczęłam powoli nabierać wodzy na lekki kontakt, po czym zrobiłam półparadę i dałam sygnał do kłusa. W kłusie jeździliśmy po głównym śladzie, na razie bez wyginania. Próbowałam złapać z klaczą nieco wyraźniejszy kontakt dojeżdżając konia do ręki łydką i dosiadem. Gdy jakiś kontakt już był zjechałam na drugi ślad i zaczęłam lekką wyginać konia wokół wewnętrznej łydki na dużym kole. Koń bardzo ładnie się ustawił, był miękki w pysku, lecz mi brakowało do szczęścia conajmniej dobrej pracy zadu. U Damulca zad był raczej dostateczny. Postanowiłam popracować w niskim ustawieniu - w żuciu czy też prawie-żuciu z ręki, co by pokazać kobyłce, że ma się rozciągnąć, zapracować grzbietem w górę, a także pchać się od zadu. Półparadami zachęcałam do zejścia w dół, napychając konia na wędzidło łydką i dosiadem, by koń szukał tego kontaktu w dole. Cofnęłam nieco łydki bardziej do tyłu, by uaktywnić zad konia. Klacz nie miała problemów z żuciem, wykonała to bardzo poprawnie, głowę miała przed pionem. Poprawiła się także praca zadu. Koń szedł teraz od zadu do wędzidła. Dodatkowo ładnie się rozluźniła, żuła wędzidło. Byłam zadowolona. Poklepałam Damkę i zdecydowałam, że możemy teraz popracować w wyższym ustawieniu. Wjechałam na koło. Usiadłam teraz w siodło i jechałam w ćwiczebnym. Zmieniłam kierunek w kole i przeszłam do stępa. Przejście było dobre i płynne. Zakłusowałam i w narożniku zaczęłam kręcić jakąś większą woltę, wyginając konia i podnosić przód. Cały czas pilnowałam też tej pracy zadu. Wjechałam z powrotem na ścianę i wykonałam serpentynę o 3 łukach. W kolejnym narożniku znów wyjechałam woltę, nieco ciaśniejszą, po czym zostałam w siodle i zrobiłam paradę. Koń zatrzymał się z kłusa do stój, ale ja czułam, że gdzieś tam zdrobiła ten kłus. Ruszyłam do stępa i poprzez półwoltę zmieniłam stronę. Przeszłam do kłusa, ale moją prośbę o zmianę chodu musiałam zasilić bacikiem, gdyż kobył mi zasnął. Znowu zaczełam konia giąć na woltach. Cyk,cyk półparada i koń ustawiony tak jak chcę. Na przekątnej kłus wyciągnięty. Damka na mój gust szła szybciej niż mocniej i wydłużając krok, więc spróbowałam jeszcze raz. Zamknełam klacz w łydkach,a tempo nadałam dosiadem. Klacz trochę schowała nos poza pion i uwaliła mi się na ręcę szukając oparcia, a o zadzie zapominając. Przejście do stój, nieruchomość, zamknęłam rękę i przyłożyłam łydki. Koń zaczął cofać się. Może wyszło nieco koślawo, ale zad nam się nieco podstawił. W stępie zmiana kierunku i znów kłus. Znowu próba wyciągnięcia tego kłusa na przekątnych. Dama za pierwszym razem zagalopowała, a raczej był to galopo-kłus czy też inny wygibas i straciła cały rytm. Kolejny raz był już na pewno lepszy, koń miał głowę nieco przed pionem, zadem pracował i chyba nawet wyciągnął ten kłus. Dałam jej już jej spokój, przeszłam na chwilę do stępa dając luźniejszą wodzę. Zmieniłam kierunek, nabrałam wodzy, zakłusowałam. Półparada, w narożniku ładne zagalopowanie. Przeszłam do półsiadu, zrobiłam dwa okrążenia z nosem wyciągniętym do przodu po czym zmieniłam stronę i znów zagalopowałam. Usiadłam w siodło, ręką konia skierowałam w dół, żeby ten galop trochę zaokrąglić. Wyszło nam całkiem ładne żucie, koń nadal na kontakcie, z głową w dole. Pochwaliłam, po czym na woltach znowu przeszłam do wyższego ustawienia. Przeszłam znów do kłusa, zmieniłam kierunek. Zagalopowanie. Na długiej ścianie dodanie w galopie, w którym to Dama uciekła mi mocno przed kontakt i gnała na łeb na szyje przed siebie, aby szybciej. Przeszłam do stępa, na długiej stęp dodany, na krótkiej roboczy. Koń szedł mocniej, podstawiając zadnie nogi pod kłodę. Przeszłam do kłusa, zmieniłam stronę by Arabka nie robiła tego na tą nogę automatycznie. I znów: długa ściana – kłus wyciągnięty, a na krótkiej roboczy. Tu także nie było żadnych problemów, Dama była na stabilnym kontakcie i ustawieniu. Zagalopowałam wyjechałam woltę i spróbowałam jeszcze raz, mocniej jadąc konia od dosiadu i pilnując, by była przynajmniej przed pionem, a nie za. Koń zamiast tego wykonał pełny piruet w galopie, a później dorodną świecę, a ja dziękowałam tylko temu, kto wynalazł tylny łęk, bo w ogóle niespodziewałam się tego po Damce. Potuptała galopem niemalże w miejscu i ochłonęła. Araby to naprawdę są oszołomy. Uważam, że pracowało nam się do tej pory dobrze, a tu takie harce. Zatrzymałam klacz i cofnełnęłam 3 kroki. Zagalopowanie z miejsca i jeszcze raz. Nie powiem, byłam nieźle wkurzona i Arabka chyba to wyczuła. Dodała ten galop, czułam że lecimy nad ziemią. Wcisnęła nawet miedzy galopem bryknięcie, ale nie widziłam w tym złośliwości. Poklepałam, ponowiłam zadanie by sprawdzić, czy to nie była jakaś zasadzka. Okazało się, że nie, więc poklepałam obficie klacz, zmieniłam kierunek i wjechałam na koło. Teraz za zadanie miałyśmy przećwiczyć nieco kontrgalopy. Koń ustawiony w inną stronę, zagalopowanie. Dama chyba nie do końca wiedziała o co mi chodzi i krzyżowała. Ponowiłam pomoce. Koń tym razem zakumał, że nie, nie pomyliły mi się pomoce, a chodzi mi o kontrgalop. Poklepałam i zmieniłam stronę. Na tę nogę Dama trochę pokombinowała, posprzeczała się ze mną jeśli chodzi o chód, po czym prawidłowo zagalopowała na tę nogę co chcę. Zrobiłam dwa okrążenia, a Arabka nie zmieniła nogi. Pochwaliłam zadowolona z klaczy, a także po części z siebie i przeszłam do kłusa. Rozkłusowałam na luźnej wodzy po czym rozstępowałam. Zeszłam z klaczy, z kieszeni wydobyłam cukierki i nagrodziłam Damkę za dobrą robotę. Po skńczonym treningu rozsiodłałam klacz i zaprowadziłam do boksu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz