Jeździec: Hammy
Data treningu: 17.06.2012 r.
Rodzaj treningu: lonża i skoki w korytarzu
Miejsce treningu: hala
Godzina rozpoczecia: 17:00
Pogoda: Gorąco, 28* w cieniu
Po treningu Damy ogarnęłam stajnię i obiekty wokół niej, a później musiałam zająć się Fuore. Nie miałam siły na jazdę, zresztą było tak gorąco, że nic sie nie chciało. Ale trzeba się końmi zająć... Wzięłam Fuore z pastwiska, konie stały w cieniu drzewa niedaleko wejścia. Założyłam Furkowi kantar, który miałam przy sobie. Dopięłam uwiąz i poszłam z nim na myjkę, bo? Bo Fuore miał świetny plan bawienia sie w świnię. Był tak brudny, że ciężko było zobaczyć jego odmiany. Wyszorowałam go dokładnie i poszłam z nim na 5 min na trawę, żeby wysechł. W takim słońcu po chwili był cały suchutki, więc mogłam zabrac go na halę i zająć się lonżą ogiera.
Dopięłam do ogłowia lonże i poleceniem gosowym ruszyłam Furka do stępa. Był lekko spięty, stawiał niepewne kroki i patrzył na mnie jakby ze złością.
-A myślisz, że mi się chce tutaj stać w taki gorąc...? - zapytałam ogiera dalej go lonżując.
Po jednym kole stępem, zaczął się na nowo rozluźniać. Po sześciu okrążeniach, był już całkiem rozluźniony i gotowy do pracy. Zmieniłam kierunek i stępowałam go do czasu, kiedy był już całkiem rozluźniony. Wtedy dałam sygnał do kłusa. Furek szedł na początku trochę sztywno, jednak po paru kołach stopniowo się rozluźniał i schodził łebkiem w dół. Kiedy już się rozluźnił, zmiana kierunku i chwila stępem. Znów kłus i rozkłusowałam go na obie strony już.Do stępa na chwilkę i na 3 drągi w stępie. Ładnie przeszedł, nie potrącając żadnego. Potem zmieniłam to na drągi na kłus. Zakłusowanie i na drążki. Byłam zaskoczona tym, jak to wygląda! Super zawieszenia, dobre tempo najazdu. - pochwaliłam ogra i jeszcze raz z obu stron. Do stępa na chwilę i ustawiłam koziołki. Skoro drągi przechodził tak dobrze, to koziołki też powinien. Sygnał do kłusa i na koziołki. Było tak jak na drągach, więc kilka razy z obu stron i pochwaliłam. Do stępa, sprzątnęłam koziołki i zmiana kierunku. Do kłusa i zagalopowanie. Oczywiście na początku się rozpędzał, ale po chwili wyregulowaliśmy tempo. Był spokojny, równy galop więc kilka kółek takim galopkiem i do kłusa. Stęp i zmiana kierunku. Chwila stępem i kłusik. 2 koła kłusem. Fuore już rozsadzała energia! Będzie biał okazję, żeby ją rozładować. Zagalopowanie i po kole zaczęłam regulować tempo, żeby nie pędził jak głupek . Słuchał się ładnie i szedł energicznym, ale spokojnym galopem. Kilka kółek, aż był całkiem rozluźniony. Do kłusa i do stępa. Czas na wyregulowanie oddechu i do stój. Podeszłam, odpięłam lonżę i naprowadziłam go kłusem na szereg z kopert. Sam zagalopował kiedy puściłam! Skakał jak metrówki, z zapasem i baskilem! Byłam zaskoczona, ale pozytywnie ! - Super, dobry konik! - Zawołałam i ustawiłam wyżej. Furek patrzył na przeszkody z zapałem. Miał płynne, piękne ruchy, niewątpliwie odziedziczył po tatusiu talent! Ustawiłam koperty coraz wyższe, na końcu stacjonatę 100 cm. Przeprowadziłam Fuore w kłusie i puściłam. Zagalopował nieco za szybko, jednak tak podnosił te nóżki, że nie zwalił. Szedł dalej, idealnie mieścił się w foulach. Byłam zachwycona! Stacjonatę skoczył chyba najlepiej, tak ładnie podkurczał nóżki, taki śliczny baskil! - Dobry koniiiś! - mówiłam i ustawiłam stacjonatę 110 cm, 100 cm, double barre 100x100. Naprowadziłam go na szereg, a on rozpędził się trochę, jednak nadrobił i nie zwalał. Odbijał się jak piłeczka, nie miał żadnych problemów ze stacjonatami. Był spocony i za późno odskoczył przy Double Barre, zrzucając belkę na ziemię. Był nieco przestraszony i stał, rozglądając się. Poprawiłam przeszkodę i uspokoiłam ogiera. Naprowadziłam go na szereg. Tym razem idealnie odmierzone foule, na double barre poprawił jakby skakał metrówkę. Po skoku, podeszłam do niego i poklepałam po mokrej szyi. Dopięłam lonżę i kłus na rozkłusowanie. Kiedy już był rozkłusowany, do stępa i wzięłam go w rękę. Rozstępowałam w ręku, żeby już na tej lonży nie chodził. W obie strony kilka kół i do środka.
Po rozstępowaniu zaprowadziłam ogiera znowu na pastwisko, niech się jeszcze nacieszy, bo i tak za jakąś godzinke konie miały iść do stajni. Wyklepałam ogiera po szyi i dałam mu parę mientusów. Damki też nie pominęłam, zresztą na sam szelest papierków wesoło przykłusowałam w moją stronę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz